Wypadek samochodu osobowego w Gorliczynie
2 czerwca, 2023Amelia Mazur w finale Miss Nastolatek Podkarpacia 2023
2 czerwca, 2023Świat, którego nie ma – „Pamięć ważna rzecz”
1 czerwca, 2023Piast Tuczempy – Orzeł Przeworsk 0:1
1 czerwca, 2023Finisaż wystawy „Od Wstępnej Środy do Zielonych Świątek”
31 maja, 2023Terminarz kina – czerwiec 2023
30 maja, 2023Zdarzenie drogowe w Pantalowicach
30 maja, 2023

Tanzania- Serengeti cz.2
Tanzania- Serengeti cz.2
Willy nie obiecywał, że uda się nam zobaczyć wielką migrację, bo pomimo utartych szlaków zwierzęta kieruję się swoim instynktem, czasami jest kilka dni różnicy i idą inną drogą, a my mieliśmy być na ich szlaku tylko 2-3 dni. Z drugiej strony w mojej głowie były telewizyjne obrazy biegnących stad tratujących wszystko co jest na ich drodze, dlatego początkowo nie zauważyłam, że widzimy coraz więcej różnych zwierząt dookoła. Nawet przemknęła mi taka myśl przez głowę, że co to za „ polowanie ‘ na zwierzęta jak musimy uważać, żeby ich nie potracić samochodem. Ruch jak w Przeworsku w środę. I nagle zdałam sobie sprawę, że to jest właśnie to. Największy i najwspanialszy spektakl natury. Że to, co widzę to fragment prawie milionowego stada- antylop gnu, zebr i gazeli i bawołów. A za nimi w trawie i rzadkich gąszczach krzaków na pewno wędrują drapieżniki – lwy, gepardy, hieny, sępy.
Obraz, który widziałam, był inny niż telewizyjny, był spokojny, chwilami leniwy. Zwierzęta przemieszczały się powoli, większość szła dostojnie, wiele zwierząt polegiwało na trawie. Czasami widać było jakby procesje, sunące spokojnie w uporządkowanym szyku. Spokój burzyły tylko gdzieniegdzie brykające małe antylopy czy zebry.
Podobno w tym okresie, w ciągu kilku tygodni na świat przychodzi 500 tysięcy młodych antylop. W ciągu kilku minut uczą się chodzić, w ciągu paru godzin biegać, a kilka dni po urodzeniu muszą już nadążyć za stadem. Matka opiekuje się cielęciem przez około rok, przebywają razem cały cykl migracji. Od tej pory wędrówka będzie na stałe wpisana w jego życie.
Widok, kiedy cały widnokrąg usiany jest zwierzętami, wszystkie idą w tym samym kierunku i chyba nie byłoby sposobu żeby ich zawrócić czy zmienić im kierunek jest wart każdego wysiłku żeby tam pojechać i to zobaczyć.
Po południu wizyta w wiosce masajskiej. Ma się wrażenie, że czas się tu zatrzymał, życie toczy się tak jak całe stulecia temu, życiem rządzą wschody i zachody słońca oraz zmieniające się pory roku.
Na początek mały spektakl powitalny dla nas- tańce i śpiewy. Muzyka masajska to z reguły call –and-response, przewodnik muzyki śpiewa słowa, reszta odpowiada, śpiewaniu akompaniują ruchy szyją. Wojownicy- wysocy, smukli, gibcy- wykonują swoistego rodzaju skaczący taniec, następnie tworzą krąg i jeden lub dwóch wkracza do środka aby skakać, utrzymując prostą pozycję. Nie można dotykać piętami ziemi. Grupa dopasowuje ton śpiewu do wysokości skoków. Oczywiście zostaliśmy zaproszeni do skakania. Kolega miał trudne zadanie, bo jak wiadomo Masajowie to wysocy, szczupli mężczyźni i skaczą naprawdę wysoko, zwłaszcza jak wprawią się w swoistego rodzaju trans ( kilka razy naliczyłam 18 skoków pod rząd) i jak wiadomo panowie nie lubią przegrywać, jak wśród publiczności są kobiety, więc Jarek podskakiwał wysoko jak tylko mógł. Ja miałam trochę więcej szczęścia bo moja Masajka była malutka, miała może 150cm wzrostu, ale chyba dla uzyskania przewagi wcześniej ustroiła mnie w swoje ozdoby i olbrzymie naszyjniki, które naprawdę sporo ważyły. W każdym razie takie skakanie to naprawdę duża sztuka. Próbowałam ratować sytuacją unoszeniem kolan ale efekt był głównie komiczny.
Masajowie zachwycają swoimi strojami, ich ulubiony kolor to czerwony; ale równie często niebieski, czarny, wzory w pasy, szachownice czy szkocką kratę. Ubrani są w płótna, jedno owija każde ramię, inne jest zakładane na wierzch. Do tego proste sandały, ale za to piękne kolorowe, zrobione z małych paciorków bransoletki na kostki. Dla Masajów kolor biały to pokój, niebieski- woda, czerwony- odwaga.
Wioska to kilka domów zlepionych z patyków, mieszanki błota, trawy, nawozu oraz popiołu ( ciekawostką jest to, że budową tych domów zajmują się kobiety ). Musi on wystarczyć na 1-2 lata, bo co taki okres plemię zmienia miejsce pobytu. Jest to oczywiście związane z hodowlą bydła, która stanowi główne źródło dochodu Masajów. Jako jedyne plemię Masajowie pozostali na terenie rezerwatów w Tanzanii. Pozostali mieszkańcy zostali wysiedleni. Z tego powodu podobno Masajowie są niezbyt lubiani przez inne plemiona. Masajowie uważają się za właścicieli całego bydła na ziemi. Według legendy na początku świata Bóg dał każdemu ze swych trzech synów podarunek. Pierwszy otrzymał strzałę, by mógł polować, drugi motykę, by uprawiał ziemię, a trzeci — kij, by pasł bydło. I ten trzeci to właśnie był pierwszy Masaj, także wszystkie zwierzęta nawet te hodowane przez inne plemiona są ich własnością.
Manyaata, bo tak nazywa się ten dom jest mała, ok. 3x 4metry, dość niska, niespełna 1,5 metra wysokości. Na tej powierzchni cała, często liczna rodzina śpi, gotuje, je, prowadzi życie towarzyskie, często są w niej również małe zwierzęta domowe.
Wioski (enkang) są otoczone płotem z ciernistej akacji. W nocy bydło jest zamykane w ogrodzeniu w centrum wioski, z dala od dzikich zwierząt.
Trochę dziwne, że mając tak wielkie stada bydła i monopol na turystów są tak biedni. Co roku tylko jedno dziecko z wioski jest wysyłane do szkoły w mieście.
Po krótkim zwiedzaniu paru chat i prowizorycznej szkoły zakupy lokalnych wyrobów. Może nie były tak piękne jak tanzanity ale na pewno była to miejscowa, oryginalna ręczna robota.
Naszym przewodnikiem po wiosce był syn wodza, który pomimo zdobycia wykształcenia i dobrej znajomości kilku języków obcych wrócił do wioski aby podtrzymywać plemienne tradycje. A są one bardzo ważne, Masajowie wierzą, że jeśli nie zachowają zwyczajów spadnie na nich przekleństwo. Dzieci i młodzież stopniowo poznaje zwyczaje i obrzędy towarzyszące przejściu z wieku dziecięcego w dorosłość. Rodzice mogą decydować o małżeństwie córki, zostaje oddana mężczyźnie, który ma wystarczająco duże stado, by uiścić żądaną opłatę. Masajowie to naprawdę piękni mężczyźni, nam kobietom się podobali, koledzy jakoś mniej się interesowali Masajkami, może ze względu na ilość ozdób jakie mają na sobie, na czele w licznymi kolczykami naprawdę imponujących rozmiarów.
Jeżeli chodzi o religie to są bardzo różne. Tradycyjnie Masajowie wierzą w jednego boga. Engai jest pojedynczym bóstwem o podwójnej naturze: Czarny Bóg jest dobry a Czerwony jest zły i mściwy ale coraz więcej wśród Masajów jest chrześcijan i wyznawców islamu. Nastoletni chłopcy są bardzo związani ze sobą, ta więź trwa całe życie, później jako wojownicy będą dbali o swoje rodziny i stada. Masajowie, znani z męstwa i odwagi, zawsze noszą przy sobie ostre włócznie
A obraz masajskiego chłopca pasącego bydło na sawannie, który stał na jednej nodze jak bocian, owinięty długa czerwoną tkaniną i patrzył w kierunku zachodzącego słońca na długo pozostanie w mojej pamięci. Dużo bym dała w tamtej chwili aby poznać jego myśli.
Tego dnia jeszcze jedna wizyta- słynny wąwóz Olduvai (lub Oldupai ) jedno z najsłynniejszych stanowisk archeologicznych i antropologicznych. Wykopano tam szczątki człowieka datowane na ponad 2 mln lat. Dolina Oldupai i Afryka wschodnia to miejsce z którego prawdopodobnie nasi przodkowie ruszyli na pozostałe kontynenty w poszukiwaniu lepszego miejsca do życia. I tam właśnie chciałam być, pojechać do miejsca które uważa się za kolebkę ludzkości, wrócić do symbolicznych korzeni. Byłam ciekawa czy poczuję coś w tym miejscu, może ducha naszych przodków?. Stojąc tam na brzegiem wąwozu prawie że wyobrażałam sobie naszych przodków jak żyją i jak powoli wypuszczają się coraz dalej w poszukiwaniu wody i jedzenia. Oczami wyobraźni widziałam małych, trochę jeszcze pochylonych ludzi kręcących się po swoich prymitywnych domostwach.
Z tamtego miejsca zapamiętam też nietoperza, który o mało się nie wplątał w moje rozwichrzone włosy.
Na koniec jeszcze kilka słów w suahilii
Hakuna Matata- nie ma problemu
Jumbo- cześć
Asante – dziękuję
Simba- lew
A Masajowie okazali się bardzo miłymi i sympatycznymi ludźmi.
A o Ngorongoro, Tarangire i muchach tse tse to już następnym razem
Jumbo.
Hanka Dudzic