Piknik charytatywny dla IGNASIA
27 września, 2023Wybory do Sejmu 2023 w powiecie przeworskim – przedwyborcza sonda [WYNIKI]
26 września, 2023NIETRZEŹWY MOTOCYKLISTA UCZESTNIKIEM ZDARZENIA DROGOWEGO
26 września, 2023GRZYBIARZE – APELUJEMY O ROZWAGĘ!
26 września, 2023Dofinansowanie GOK w Gaci
25 września, 2023Złoto i brąz na Mistrzostwach Polski Służb Mundurowych
25 września, 2023Zderzenie samochodów
25 września, 2023

Bajkał- „morze Syberii” cz.3
Bajkał- „morze Syberii” cz.3
Iwołgińsk – centrum rosyjskiego buddyzmu. Iwołgiński Dacan czyli Koło Poznania Przynoszące Szczęście i Pełną Radość.
Budowę tak wielkiego obiektu Buriaci zawdzięczają Stalinowi. Była to nagroda na zasługi w walce z Niemcami. Obecnie to olbrzymi kompleks składający się z czterech świątyń, największej buddyjskiej biblioteki, muzeum sztuki buddyjskiej, hotelu, domów prywatnych lamów oraz jeden z największych buddyjskich instytutów Daszi Czainhorlin, który kształci ok. 250 osób. Przechodząc za przewodniczką ruszaliśmy barabanami czyli tzw. młynkami modlitewnymi. Pokręcanie ich kieruje do nieba modlitwy, które są na nich zapisane.
Ponadto liczne stupy, które zresztą spotyka się często w Buriacji.
Następnego dnia wyruszamy do przepięknej Doliny Barguzińskiej, szukamy petroglifów sprzed 2 tys. lat, obchodzimy święty Byk-Kamień w celu zapewniania przychylności burchanów.
W południe piknik z jedzeniem przygotowanym przez kierowcę. Smakuje jak w najlepszej restauracji, chociaż to tylko ser, ogórki, chleb i bliny czyli naleśniki.
Następnego dnia pojawia się pierwszy problem. Prokuratura zamknęła port na wyspie Olchon, do którego mieliśmy płynąć. Jak to zwykle bywa w takich sytuacjach, nikt nie jest w stanie powiedzieć dlaczego i na jak długo. Pilotka szybko organizuje inny kuter i wyruszamy w drogę. Kuter przerobiony na wersje turystyczną jest w bardzo dobrym stanie. Pomocnik kapitana co prawda zagląda do nas i widać, że od alkoholu nie stroni ale kapitan Sasza jest abstynentem. Jak sam mówi Syberia to trudne miejsce do życia, człowiek musi albo pić cały czas albo nie pić wcale. Teraz narzeka, że jest trudniej bo Chińczycy zaczynają się tu osiedlać i już nic nie jest tak jak dawniej. Wcześniej było o wiele spokojniej. Podróż trwa kilka godzin, dlatego płynie z nami kucharka, która co 2 godziny przygotowuje posiłek dla załogi. Po południu dopływamy do stolicy Olchonu – wioski Chużyr.
Pierwsze wrażenie trochę szokuje. Drogi szerokie, ale ani śladu asfaltu a to przecież stolica wyspy. Woda do picia jest dostarczana co jakiś czas samochodami. Nie ma wodociągów i kanalizacji. Ale w jednym miejscu w przyczepie campingowej Internet–cafe. Natomiast w telewizji tylko jeden lokalny program. Kibice trochę żałują bo kolejny mecz przepada. Na Olchonie czuć w powietrzu magię. Wszak wg. Buriatów mieszkają tu także duchy i bogowie.
Według przekazu na Olchonie miał się pojawić pierwszy szaman, w postaci białego orła (tzw. Boski Orzeł). Gdy przelatywał między niebem i ziemią miejscowy myśliwy celował do niego z łuku. Duchy nakazały mu przekazać dar pierwszej napotkanej przez siebie istocie. Była nią śpiąca kobieta, której mąż był Buriatem. Kilka miesięcy później urodziła ona syna, który został pierwszym ziemskim szamanem.
Dlatego przybywają tu szamani z całej Azji i Syberii. To tu odbywają się światowe zjazdy szamanów, którzy odprawiają rytuały oczyszczania świata ze złej energii. To tu jest Skała Szamanki czyli przylądek Burchan, jedno z dziewięciu najświętszych miejsc w Azji. Buriaci czczą to miejsce, uważają że zamieszkuje je Pan Olchonu Ugute- nojon. By nie zakłócać mu spokoju, omijają to miejsce, nie osiedlają się w pobliżu świętego miejsca. Ofiary składają wyłącznie od strony wody.
Następnego dnia całodniowa wycieczka Uazami przez stepy Olchonu. Wreszcie trafiamy w miejsce, na które czekaliśmy- osada Piesczanaja, miejsce dawnego łagru.
W obozie tym byli więźniowie 27 narodowości, w tym Polacy ( w 1956 roku, ci którzy przeżyli zostali zwolnieni do domów).
Porozrzucane resztki drewnianych baraków, fragmenty fundamentów, ślady po przystani to wszystko co można tu zobaczyć. Resztę zasypał piasek.
To dziwne uczucie wiedzieć, że jest się w miejscu pełnym historii, miejscu, które widziało tyle dramatów ludzkich, a które jakby nie istnieje, jakby to wszystko zostało wymazane, jakby tego nie było….. gardło samo się ściska. Dobrze, że ktoś pomyślał o tej tablicy.
Podziwiamy skalisty przylądek Trzech Braci i Chaboj. Dlaczego taka nazwa dokładnie nie wiadomo.
Legenda mówi o okrutnym Bajkale, który zamienił swoich synów za karę w kamienie za to, że ukryli swoją siostrę Angarę. Według miejscowej legendy dawno, dawno temu Bajkał żył w jednym domu ze swoją jedyną i ukochaną przepiękną córką, Angarą. Ojciec, podobnie jak większość tatusiów zazdrośnie strzegł córki przed światem. Nie wiedział, że serce córki jest już zajęte, pokochała ona wielką miłością Jenisieja. Chcąc być z ukochanym Angara uciekła a bracia jej w tym pomogli. Bajkał gdy się zorientował wybuchnął gniewem, zaczął miotać błyskawice, rozpętał wielki huragan, powalił lasy, pokruszył skały. Oderwał kawał skały z najwyższego szczytu i rzucił ją w ślad za Angorą. Olbrzymi głaz uderzył Angorę i poranił dziewczynę. Ranna dziewczyna błagała ojca o parę kropli wody.
—Teraz mogę dać ci jedynie moje łzy— odpowiedział jej Bajkał ze złością.
I tak to Angara od tysięcy lat niesie swoje wody Jenisejowi, ofiarując krystaliczne łzy swojego ojca. A głaz, który rzucił przypomina tę historię. Miejscowi nazywają go Szamańską Skałą. Legenda mówi , że kiedy Bajkał znów wpadnie w gniew tak potężny jak przed laty, rozerwie Szamańską Skałę i wody jeziora zaleją całą Ziemię w olbrzymim potopie.
A przylądek Chaboj od strony morza przypomina profil kobiety , która według legendy została ukarana za zazdrość i zamieniona w skałę. Zostanie w tej postaci dopóki kobiety na świecie będą zazdrosne o swoich mężów (czyli pewnie na zawsze).
W międzyczasie posiłek, ugotowana na ognisku zupa ze świeżo złowionych omuli.
Próba kąpieli, udało mi się zanurzyć nogi, niestety typem morsa nie jestem a temperatura wody była tylko 13 stopni. Ale w grupie są tacy co zanurzą się całkowicie.
Zachód słońca nad Bajkałem.
Kolejny dzień to przejazd mikrobusem do Wierszyny i podziw dla kierowcy. Niestety padało i jazda po gruntowej drodze wymagała nie lada umiejętności.
Wierszyna została założona przez polskich dobrowolnych emigrantów z Zagłębia ( okolice Będzina ) w 1910 roku. Obecnie wieś polska tylko teoretycznie, jest co prawda kościół, szkoła i Dom Polski ale bardzo niewiele osób mówi po polsku. I jak to z nami bywa współpraca między świecką szkołą a kościołem nie układa się zbyt dobrze.
W domu naszej gospodyni była rodzina, córka mieszkająca na Białorusi, wnuczka i prawnuki. Po polsku mówiła tylko nestorka i jej córka. Nawet na cmentarzu nazwiska jeszcze polskie ale już pisane cyrylicą. Wieczorem trochę opowieści gospodyni o dawnych czasach.
Następnego dnia wracamy do Irkucka. Podziwiamy cerkiew Zbawiciela, sobór Objawienia Pańskiego, oraz niesamowitą drewniana zabudowę. Na skutek efektu wiecznej zmarzliny domy zapadają się, niektóre mają już okna na wysokości chodników. Ale to również piękne miasto pełne zieleni, pomników i nowoczesnych galerii.
Po zwiedzaniu zakupy na Rynku Centralnym. Przed nami 5,5 tys. kilometrów trasy Koleją Transsyberyjską, ponad 90 godzin jazdy przez 5 stref czasowych. Kupujemy jedzenie na drogę: wędzone ryby, kawior, chleb, sery, pomidory, owoce, jajka, napoje itd. O północy wsiadamy do naszego wagonu i zaczynamy podróż do Moskwy, tam spędzimy jeszcze kilka dni ale to już ewentualnie na inną opowieść. P
Jeszcze parę słów o pogodzie. Byłam na Syberii w czerwcu, pogoda była nawet cieplejsza niż u nas , przeciętnie ok. 25 stopni, z wyjątkiem jednego dnia było słonecznie i bardzo przyjemnie, przydały się krótkie spodenki i cienkie koszulki. Komarów nie spotkaliśmy ani kleszczy (ale w głąb tajgi nie wchodziliśmy).
Jeżeli chodzi o jedzenie (a żywiliśmy się głównie u miejscowych) – bardzo proste ale dobre i na pewno ekologiczne (śmietanę można było kroić nożem). To głównie ryby, jaja, dużo mleka i nabiału, różnego rodzaju kasze, pyszny swojski chleb.
A bezpieczeństwo? Chyba jeden z bezpieczniejszych krajów w jakich byłam, zwłaszcza jeżeli chodzi o drobną przestępczość. Ludzi życzliwi, trochę może zamyśleni, bardzo spokojni. A Europa dla nich to tylko taki mały przylądek Azji, większość nie wiedziała dokładnie gdzie leży Polska. I na koniec jeszcze jedna ciekawostka, większość aut ma kierownice z prawej strony(!) . No tak ale do Japonii im bliżej niż do Europy.
Jak wyjeżdżałam stamtąd już wiedziałam, że chcę tam wrócić, może bardziej na północ żeby poczuć prawdziwą syberyjska zimę.
Z tej wyprawy przywiozłam ponad tysiąc zdjęć. Mogłam zamieścić tylko kilkanaście, ale mam nadzieję że choć trochę udało mi się oddać klimat Bajkału i jego okolic. Na koniec pomnik rosyjskiego bradziagi, o którym min. śpiewał Niemen.
Hanka Dudzic