1 BIEG GARNCARSKIM SZLAKIEM
27 września, 2023Piknik charytatywny dla IGNASIA
27 września, 2023Wybory do Sejmu 2023 w powiecie przeworskim – przedwyborcza sonda [WYNIKI]
26 września, 2023NIETRZEŹWY MOTOCYKLISTA UCZESTNIKIEM ZDARZENIA DROGOWEGO
26 września, 2023GRZYBIARZE – APELUJEMY O ROZWAGĘ!
26 września, 2023Dofinansowanie GOK w Gaci
25 września, 2023Złoto i brąz na Mistrzostwach Polski Służb Mundurowych
25 września, 2023

Zdzisława Pieczek: Nie jestem „Krwawą Dzidką”
Zdzisława Pieczek: Nie jestem „Krwawą Dzidką”
Po latach milczenia Zdzisława Pieczek postanowiła opowiedzieć o polowaniu, które odbiło się piętnem na całym jej życiu, a nazwanie kobiety „Krwawą Dzidką” miało być krzywdzące według jej samej i jej męża. – My felerne polowanie widzimy całkiem inaczej – mówi zgodnie małżeństwo Pieczek i swoją wersją chce się podzielić z opinią publiczną.
Gwoli przypomnienia Zdzisława Pieczek, była już członkini Koła Łowieckiego „Darz Bór” w Sieniawie, 21 czerwca 2016 roku usłyszała wyrok za sprawę z 2013 roku. Myśliwa nie miała dobrej opinii wśród kolegów z KŁ „Darz Bór”. Według relacji świadków kobieta miała zostać przyłapana na gorącym uczynku w lesie pod koniec stycznia po godz. 19 z wypatroszonym dzikiem w samochodzie i dwoma naładowanymi sztucerami. Według relacji świadków Zdzisława Pieczek nie potrafiła powiedzieć, co robi. Sprawą zajęła się policja, następnie przeworska i przemyska prokuratura. Sprawa w 2015 r. trafiła do Sądu Rejonowego w Jarosławiu. Na ławie zasiadło dwoje oskarżonych: Zdzisława Pieczek i Ryszard B. Oboje usłyszeli zarzuty, że w nocy z 24 na 25 stycznia 2013 r. na terenie Dobcza – Kowale – Zielonki, upolowali zwierzynę w postaci prośnej lochy dzika, znajdującego się w okresie ochronnym, tj. o czyn z art. 53 pkt. 3 ustawy z dn. 13 października 1995 r. Prawo łowieckie. Dodatkowo Zdzisława Pieczek była oskarżona o przestępstwo z art. 263 § 2 kk. – chodziło o posiadanie bez wymaganego zezwolenia amunicji typu loftka. -W 2016 roku – uniewinnił Zdzisławę Pieczek od zarzutu nielegalnego posiadania amunicji, bowiem w jego ocenie zakaz używania tego rodzaju amunicji na polowaniach nie jest tożsamy z prawem do legalnego nabywania i posiadania takiej amunicji przez myśliwego – mówi Małgorzata Reizer, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Przemyślu. Sąd w ustnych motywach rozstrzygnięcia wskazał, że przepisy polskiego prawa zezwalają m.in. na strzelanie podczas treningów z takiej amunicji.-Oboje oskarżeni dopuścili się natomiast kłusowania zwierzyny – prośnej lochy dzika, znajdującego się w okresie ochronnym i tutaj sąd warunkowo umorzył postępowanie wobec oskarżonych na okres próby 2 lat, oddał oskarżonych pod dozór kuratora sądowego w tym okresie i orzekł wobec oskarżonych nawiązki w kwocie po 8 tys. zł na rzecz Schroniska dla Bezdomnych Zwierząt w Orzechowcach – kontynuuje M. Reizer. Od takiego wyroku odwołał się prokurator i oskarżeni. Sprawa ponownie trafiła na wokandę jarosławskiego sądu i rozpatrywana jest od początku.
Nikt nie nazywał mnie „Krwawą dzidką”
Obrońca Zdzisławy Pieczek zaprzecza całemu biegowi wydarzeń od samego początku – Myśliwa miała dobrą opinię, co zostało potwierdzone na sali sądowej, gdyż żaden ze świadków słuchanych w trakcie postępowania nigdy nie użył określenia „Krwawa Dzidka” w stosunku do Zdzisławy Pieczek. Jednocześnie wielu świadków podkreślało, iż podczas polowań Zdzisława Pieczek zachowywała się prawidłowo i nic nie słyszeli, jakoby miała łamać przepisy, czy też etykę myśliwską. Dotychczas Sąd ustalił jedynie, że ktoś z myśliwych podczas legalnego polowania przekroczył nieznacznie przepisy, gdyż omyłkowo zastrzelił lochę dzika, która była w okresie ochronnym o wartości ok 150- 250 zł. Sąd ustalił również, że w styczniu 2013 r. Zdzisława Pieczek posiadała ważne upoważnienie do polowania, które odbywało się przy użyciu broni i amunicji myśliwskiej, w okresie w którym polowanie na dzika było dozwolone. Jednocześnie przedstawiając te sprawy w materiałach prasowych często pomija się, iż w aktach sprawy znajdują się liczne dowody dotyczące nieprawidłowego postępowania w tym zabezpieczenia dowodów, pominięty został fakt, iż były Łowczy całą sprawę „nakręcił” twierdząc, że Zdzisława Pieczek nie posiada ważnego upoważnienia do polowania, podczas gdy okazało się, że miała taki dokument i to podpisany osobiście przez byłego Łowczego. Co więcej z akt sprawy wynika, że książkę polowań Łowczy przechowywał w domu syna, a wpisywali się do niej jego koledzy bez zachowania porządku chronologicznego, co może wskazywać na wpisy kilka dni do przodu lub wstecz.
Według relacji świadków kobieta miała zostać przyłapana na gorącym uczynku w lesie pod koniec stycznia po godz. 19 z wypatroszonym dzikiem o wartości ok. 150 zł w samochodzie i dwoma naładowanymi sztucerami. Według relacji świadków Zdzisława Pieczek nie potrafiła powiedzieć co robi. Polować nocą przecież nie można. Twierdzenie takie, jak i całe postępowanie zostało oparte na kłamstwie, gdyż zgodnie z Rozporządzeniem Ministra Środowiska z dnia 23 marca 2005 r. w sprawie szczegółowych warunków wykonywania polowania i znakowania tusz w § 7 stwierdza, że: Polowanie w nocy może odbywać się na: dziki, piżmaki i drapieżniki – przez myśliwego wyposażonego w myśliwską broń palną z zamontowanym celowniczym urządzeniem optycznym, o którym mowa w § 4 ust. 1, oraz lornetkę i latarkę (…) [c.d. przepisu*]-wyliczał prawnik.
Nie przyznam się, bo jestem niewinna
Były komendant Policji w Sieniawie Wacław Pieczek uważa, że cała sytuacja z jego żoną i polowaniem była wymierzona w jego osobę. Samo polowanie ze stycznia 2013 zgoła inaczej widzi również sama oskarżona w tej sprawie, Zdzisława Pieczek – Nie przyznam się do winy, nie okażę skruchy i nie poddam się w udowadnianiu swojej niewinności, bo ja jestem niewinna. Mam ogromny żal do byłego Łowczego z Sieniawy, który rozpętał wokół mnie piekło i doprowadził do usunięcia z Koła Łowieckiego. Jeśli jestem takim tyranem jak uważał, to dlaczego po dziś, a minęło już pięć lat, nie zgłosił mojego nagannego zachowania do Rzecznika Dyscyplinarnego przy ORŁ w Przemyślu, a do prokuratury? -pytała rozżalona Zdzisława Pieczek. –Jedyny mój błąd, do którego przyznawałam się od początku, to sprawy techniczne. Po pierwsze miałam zgodę na odstrzał od Łowczego, który przedłużył mi ją pisemnie o jeden miesiąc. Z tym, że był to styczeń i zamiast wpisać rok 2013, omyłkowo wpisał 2012. Stąd zamieszanie z tym czy mogłam polować czy nie. Pomyłka się wyjaśniła, ale nikt na to nie zwrócił uwagi. Druga sytuacja niezależna ode mnie to temperatura. Nie mogłam wpisać legalnie upolowanego dzika zaraz po odstrzale, bo na zewnątrz było -22 stopnie Celcjusza i zwyczajnie zamarzł długopis. Chciałam to zrobić później. Ponadto gdybym czuła się winna, nigdy bym się nie zatrzymała przy samochodzie byłego Łowczego, tylko zwyczajnie staralibyśmy się uciec. Nie zrobiliśmy tego. Jeszcze raz z całą stanowczością stwierdzam, że nie zostałam przez nikogo zatrzymana, tylko sama widząc samochód syna b. Łowczego kazałam zatrzymać się kierowcy, wyszłam z samochodu i szłam przywitać się z nim, a on rozpętał piekło. Wezwał policję, prokuratora, nielegalnie zabrał telefony, rozładował broń i schował naboje do kieszeni. Wszystko jakby zaplanowane i przygotowane. A ja nic złego nie zrobiłam, gdyż cały czas przebywałam na terenie łowiska- relacionowała Zdzisława Pieczek.
– Kolejną absurdalną sytuacją jest twierdzenie, że dwa dni wcześniej ustrzeliłam i wypatroszyłam dzika, nigdzie tego nie zgłaszając. To jest absurd i zarzuty najbardziej krzywdzące. Potwierdził to również sąd, który nie znalazł dowodów na moją winę. Prokuratura od początku sprawy traktowała nas po macoszemu. Nie uwzględniano żadnego z wielu naszych wniosków dowodowych i ciągnięto sprawę mimo oczywistych dowodów, które świadczą o tym, że jestem niewinna. Chociażby lokalizacja telefonów, które jasno mówią, że nie mogłam wówczas polować na zwierzynę, bo byłam w innym miejscu co potwierdzają dane od operatorów telefonii komórkowej. Moją wersję potwierdzają świadkowie oraz wydruk z NFZ Oddział w Rzeszowie, zgodnie z którym w czasie rzekomego polowania, przebywałam w pracy (Zdzisława Pieczek pracuje w aptece -przyp. autora). Jak powiedziałam, świadkowie mylą się w datach i nie potrafią podać konkretnego dnia i godziny kiedy to miało miejsce. A fakt jest taki, że wówczas na polowaniu w godzinach wieczorowo- nocnych było wielu myśliwych i mógł to zrobić każdy. Zwłaszcza, że godziny, które podają świadkowie nie zgadzają się z tym co podaje operator telefonii komórkowej i logowaniem mojego telefonu w innych miejscach. Badania przeprowadzone w moim i męża samochodzie nie wykazały, żadnej krwi zwierzęcej, ani nie ujawniły nic co mogłoby świadczyć przeciwko mnie. Pozytywnym, dla mnie wynikiem, zakończyły się badania balistyczne. Więc dlaczego mój proces trwa tak długo, szarga się moje dobre imię i naraża na stres. Ja bym już tylko chciała, żeby to wszystko się skończyło, bo ja nie czuję się winna, nigdy nie zostałam skazana i nigdy do winy się nie przyznam, bo winna się nie czuję- podsumowała Zdzisława Pieczek.
Sprawa toczy się w Sądzie Rejonowym w Jarosławiu, a kolejny prawdopodobny termin spotkania przed wymiarem sprawiedliwości nie jest podany, jednak należy przypuszczać, iż będzie to wczesna wiosna 2018 roku. Zdzisława Pieczek i jej mąż żywią największy żal do byłego Łowczego z Sieniawy, potem do prokuratora i niektórych myśliwych z Koła Łowieckiego Darz Bór w Sieniawie, którzy wydali na nią wyrok, zanim zrobił to sąd. – Chciałabym, żeby to wszystko się już skończyło, zwłaszcza, że cała sprawa, w którą zaangażowane są sądy, organy ścigania i instytuty weterynaryjne, a mój telefon był namierzany jak w aferze szpiegowskiej. Chciałbym, żeby jak się to skończy, Koło Łowieckie, które usunęło mnie ze swoich szeregów przyznało się do błędu i zachowało się honorowo- dodała Zdzisława Pieczek.
BO
* ROZPORZĄDZENIEM MINISTRA ŚRODOWISKA z dnia 23 marca 2005 r. w sprawie szczegółowych warunków wykonywania polowania i znakowania tusz w § 7 stwierdza, że:
1. Polowanie w nocy może odbywać się na:
1) dziki, piżmaki i drapieżniki – przez myśliwego wyposażonego w myśliwską broń palną z zamontowanym celowniczym urządzeniem optycznym, o którym mowa w § 4 ust. 1, oraz lornetkę i latarkę;
2) gęsi i kaczki – na zlotach i przelotach.
2. Myśliwy polujący w nocy jest obowiązany zachować wyjątkową ostrożność, a w szczególności:
1) znać dokładnie teren w rejonie polowania;
2) nie strzelać w kierunku osad i dróg publicznych;
3) przed strzałem, w przypadku określonym w ust. 1 pkt 1, osobiście rozpoznać przez lornetkę cel i teren na linii strzału;
4) w razie oddania strzału i niepodniesienia zwierzyny w nocy sprawdzić wynik strzału przy świetle dziennym.